4 czerwca 1989 roku odbyły
się w Polsce pierwsze po II wojnie światowej wolne wybory parlamentarne. W
pełni demokratyczne do senatu i częściowo wolne do sejmu, ponieważ wcześniej w
wyniku swoistego kontraktu zawartego między stroną rządową a opozycją
solidarnościową ustalono że w wyborach do sejmu walka wyborcza toczyć się
będzie o 35 % mandatów a 65 % zostanie zarezerwowanych dla strony komunistycznej
(sejm kontraktowy).
Mój wujek, nauczyciel
historii, z łezką w oku wspomina tamte czasy. Często do nich wraca,
wypowiadając się w sposób nam bardziej znany- a’la wykład dla uczniów, ale też
zdaje nam relację z współczesnej historii Polski.
To jego wspomnienia z
tamtego dnia:
„Po raz pierwszy w historii
obywatele mogli autentycznie dokonać wyboru swoich przedstawicieli do
parlamentu. Po raz pierwszy odbyła się również prawdziwa kampania wyborcza, w
której proste i czytelne hasła wyborcze umieszczone na ulotkach i plakatach
wyborczych, często przygotowywane na nielegalnych do niedawna powielaczach
takie jak „ Musimy wygrać”, Pierwszy raz możesz wybierać – wybierz Solidarność”
stały się powszechnym elementem dnia codziennego w całej Polsce. Było to
możliwe dzięki zaangażowaniu w działalność
lokalnych komitetów obywatelskich tysięcy najczęściej młodych ludzi –
studentów i uczniów, takich jak ja. Niektóre z plakatów jak słynny z Garym
Cooperem nawiązujący do westernu „W samo
południe” stały się symbolem tamtego okresu. Po raz pierwszy pojawiła się
również ogólnopolska gazeta spoza
oficjalnego państwowego obiegu – Gazeta Wyborcza założona przez Adama Michnika,
a mająca stronie opozycyjnej pomóc przygotować się do wyborów ( stąd nazwa
wyborcza o czym dziś mało kto już wie). Po raz pierwszy w telewizji pojawili
się przedstawiciele komitetów obywatelskich otwarcie krytykujący kandydatów
komunistycznych i wzywający do głosowania na przedstawicieli Solidarności, co
było wydarzeniem bezprecedensowym w powojennej historii Polski. Po raz pierwszy
znak graficzny Solidarności, za którego malowanie do niedawna groziły poważne
sankcje, stał się legalny i powszechny w całej Polsce. Warunkiem jak się miało
okazać skuteczności w walce o mandat poselski czy senatorski, była również
fotografia z Lechem Wałęsą. Większość kandydatów opozycyjnych działających
często w konspiracji w swoich okręgach wyborczych była nieznana szerszej grupie
obywateli. Dla większości z nich jedyną formą uwiarygodnienia się w oczach
obywateli było właśnie zdjęcie z Wałęsą. Same wybory były również wydarzeniem
bezprecedensowym ze względu na swój plebiscytowy charakter czyli dwubiegunowy
podział na „my” i „oni”.”My „to opozycja i ludzie z nią się utożsamiający „oni”
to nomenklatura komunistyczna. Nigdy później taka sytuacja i taka jednomyślność
narodu już się nie powtórzyła. Wynik wyborów był dla strony rządowej całkowitą
klęską. Na 100 mandatów senatorskich – 99 zdobyli działacze opozycyjni. W
sejmie wszystkie mandaty o które zgodnie z wcześniejszym kontraktem mogła
toczyć się walka wyborcza przypadły również stronie solidarnościowej. Tylko
dwaj kandydaci strony rządowej zdołali przekroczyć wymagany próg wyborczy.
Klęska obozu rządowego była całkowita. Sukces Solidarności jakiego nikt się nie
spodziewał.
4 czerwca słońce świeciło
tak samo jak zawsze. Niewielu spodziewało się tego, że wybory nie będą
sfałszowane. A jednak. My, studenci cieszyliśmy się jak szaleni, nie wiedząc
nawet dokładnie o co w tym wszystkim chodzi. Tego dnia jak ogłosiła w Dzienniku
TV aktorka Joanna Szczepkowska” w Polsce skończył się komunizm”. I to było
najważniejsze. Polska weszła wtedy w nową erę, o której my nie mieliśmy
pojęcia. Nie była to ostateczna wolność, ale był to ogromny krok do jej
osiągnięcia. Teraz, gdy na to patrzę, na te kolejki do pustych sklepów, godzinę
policyjną, jest to dla mnie coś niewyobrażalnego. Wy, młode pokolenie nie macie
zielonego pojęcia jak to wyglądało. I dobrze. Nie chcę, abyście przechodzili to
samo co my w waszym wieku. Musicie nacieszyć się tylko moimi historiami. Macie
szczęście- pomarańcze możecie jeść przez cały rok, a nie tylko w święta.’’
Zawsze z kuzynami śmiejemy
się ze sposobu mówienia mojego wujka -
na początku słownictwo, którego nie znamy, profesorski ton. Później jednak
przechodzi w gwarę z tamtych czasów.
Niby zwykły, rodzinny,
niedzielny obiad, a jednak można się bardzo dużo dowiedzieć.
To naprawdę warto przeczytać! Super wspomnienia - super Wujka.
OdpowiedzUsuńMiło się czegoś dowiedzieć :)
OdpowiedzUsuń