niedziela, 30 marca 2014
Informacja
Uczniowie Gimnazjum nr 2 obecnie przeprowadzają wywiady z mieszkańcami Radzynia. Niedługo pojawią się na blogu.
wtorek, 11 marca 2014
HARCERZE UCZCILI PAMIĘĆ DANUTY SIEDZIKÓWNY „INKI”
„ZACHOWAŁAM SIĘ JAK TRZEBA”
Włączając się w obchody Narodowego
Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, 7 Drużyna Starszoharcerska „Taka Paka”
3
marca 2014 roku zorganizowała uroczystą zbiórkę poświęconą Danucie Siedzikównie
„Ince”, bohaterskiej sanitariuszce z oddziału majora Zygmunta Szędzielarza
„Łupaczki”.
Wśród zaproszonych gości byli: inspektor oświaty w Urzędzie
Miasta pani Anna Bogutyn, Dyrektor Archiwum Państwowego w Lublinie Oddział w
Radzyniu Podl. pan dr Dariusz Magier, prezes Radzyńskiego Stowarzyszenia
Inicjatyw Lokalnych pan Józef Korulczyk,
ksiądz
Zbigniew Rozmysł z parafii Matki Boskiej Nieustającej Pomocy oraz dyrekcja i
nauczyciele Gimnazjum nr 2 .
Na zbiórce obecni byli harcerze ze Szkoły Podstawowej nr 2, z
Gimnazjum nr 1 i I LO.
Krótki wykład na temat Żołnierzy Wyklętych wygłosił pan dr
Dariusz Magier. Montaż słowno-muzyczny i prezentację multimedialną przygotowali
nauczyciele historii: pani Helena Telej i pan Krzysztof Łukasik.
Harcerze z 7DSH prowadzonej przez druhnę Annę Zabielską
przedstawili najważniejsze fakty z życia Danuty Siedzikówny i jej rodziców.
Ukazali niezłomną postawę „Inki” w czasie przesłuchania, procesu i egzekucji.
Recytowane przez młodzież wiersze Zbigniewa Herberta czy nieznanych
poetów-żołnierzy, pisane w celi więziennej, tuż przed egzekucją, stworzyły
nastrój powagi i zadumy nad ciekawymi, ale i trudnymi losami Polaków. Montaż
wzbogaciły ballady Andrzeja Kołakowskiego: „Przysięga” i „Inka”, melodia z filmu
„Czas honoru” oraz utwór Leonardo Bernsteina Barber Adagio.
Duże znaczenie miała też dekoracja:
zapalone świeczki, portret „Inki”, hasła o wolności wypisane jak na
murach więziennych, teczki z III Departamentu
Urzędu Bezpieczeństwa
imitujące akta sprawy Żołnierzy Wyklętych.
Po części artystycznej wszyscy harcerze, pracując w grupach,
rozważali, w jaki sposób „zachować się jak trzeba” w różnych sytuacjach
życiowych, jak dokonać właściwych wyborów.
Zbiórka zakończyła się utworzeniem kręgu, odśpiewaniem
harcerskiej pieśni „Bratnie słowo” i puszczeniem iskierki przyjaźni.
Dnia 6 marca harcerze zaprezentowali zbiórkę w szkole.
Młodzież Gimnazjum nr 2 z dużą uwagą wysłuchała montażu poświęconego Danucie
Siedzikównie „Ince”.
Pani dyrektor Bożena Marcinkowska i pani wicedyrektor Marzena
Sawicka, dziękując harcerzom za występ, podkreśliły, że teraz chociaż czasy są
inne, należy naśladować „Inkę” i tak jak ona, zachowywać się jak trzeba.
(źródło: http://www.gimdwaradzynpodl.republika.pl/)
środa, 5 marca 2014
Rozmowa o pierwszych wolnych wyborach w 1989 roku
Lech Wałęsa: „W pierwszą niedzielę czerwca 1989 r. zmieniło się wiele 4 czerwca, w samo południe wybraliśmy nową Polskę. Komuniści dostali czerwoną kartkę. Tym razem ten kolor nie mógł ich cieszyć. W zasadzie zostali wyrzuceni z boiska”.
Dominika wysłała nam wywiad z panią Teresą Łukaszczuk- nauczycielką języka polskiego, Dyrektorką Szkoły Podstawowej w Żabikowie na temat wyborów, które odbyły się 4 czerwca 1989r.
Pani Dyrektor, czy zechciałaby Pani porozmawiać ze mną na tematy polityczne? Fragment wypowiedzi Lecha Wałęsy, który znalazłam bardzo mnie – racji tego, że jestem sportsmenką – zainspirował…
Wprawdzie nie zajmuję się tym zawodowo, ale nie zwykłam odmawiać uczniom z racji zawodu, który wypełniam. Chętnie z tobą porozmawiam tym bardziej, ze dzisiejsze oceny tych wydarzeń są bardzo zróżnicowane.
Proszę więc o kilka opinii na ich temat. Z powodu młodego wieku nie mogę tego pamiętać.
Zaczynasz niezbyt fortunnie, ale pytaj, a ja pominę milczeniem aluzję do mego wieku i skupię się na meritum. Nie jestem wprawdzie historykiem, ale dokładnie pamiętam te wydarzenia a zwłaszcza komunikat aktorki Joanny Szczepkowskiej ogłoszony w telewizji, że właśnie w Polsce skończył się komunizm. Pamiętam też plakat wyborczy Komitetu Obywatelskiego z wizerunkiem kowboja i napisem będącym tytułem westernu „W samo południe” z Garym Cooperem, co miało zmobilizować elektorat do udziału w głosowaniu.
I udało się?
Zdecydowanie tak! 25 lat temu, 4 czerwca 1989 r. przeprowadzono pierwszą turę wyborów do Sejmu i Senatu. Tego dnia miliony Polaków przy pomocy kartki wyborczej zlikwidowały komunistyczną dyktaturę.
Mogłaby Pani opowiedzieć pokrótce jak do tego doszło?
Wybory przeprowadzone 4 czerwca 1989 r. były rezultatem porozumienia zawartego pomiędzy władzą komunistyczną a przedstawicielami części opozycji i Kościoła podczas obrad Okrągłego Stołu. Najważniejszym jego owocem było obszerne porozumienie politycznie, nazwane – na poły ironicznie – na poły krytycznie – kontraktem stulecia. Obejmowało ono pakiet ustaleń dotyczących zarówno zasadniczej reorganizacji najwyższych organów państwowych – wprowadzenie drugiej izby parlamentu (Senat) i urzędu Prezydenta PRL – jak i kształtu ordynacji wyborczej. Strona koalicyjno-rządowa ustąpiła ze swego najistotniejszego żądania odbycia wyborów z jednej listy i na podstawie wspólnej deklaracji.
Co w tych ustaleniach uważa Pani za najważniejsze?
Po długich targach ustalono, że wszystkie miejsca w Senacie oraz 35 proc. miejsc w Sejmie obsadzonych będzie w wyniku wolnej gry wyborczej, natomiast pozostałe 65 proc. posłów zostanie wybranych z list o charakterze podzielonym między Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i jego sojuszników z marionetkowej Patriotycznej Rady Ocalenia Narodowego (w tym 35 z listy krajowej). W ten sposób komuniści zapewniali sobie, jak sądzono, „kontrolny pakiet” mandatów wystarczający do bieżącego zarządzania państwem, ale praktycznie uniemożliwiali jednostronne zmiany o charakterze konstytucyjnym wymagające 2/3 głosów. Najważniejsze jednak wydaje mi się, że do tego swoistego przewrotu ustrojowego doszło w sposób bezkrwawy. Ugruntowuję w sobie to przekonanie, kiedy dzisiaj obserwuję sytuację na Ukrainie.
Czy wybory te uważa Pani za sukces, czy też może za porażkę Polaków?
To był oczywiście ogromny sukces, choć wielu tzw. prawdziwych patriotów uważa to za zdradę i dogadanie się ówczesnej opozycji z reżimem panującym. Ja sądzę, że innego wyjścia aniżeli zastosowano po prostu nie było. Władza totalitarna – mimo braku zagrożenia ze strony „Wielkiego Brata” czyli ZSRR – dysponowała ogromną silą, co w każdej chwili mogło zakończyć się klęską i tragedią narodowa. Dziś wielu tych, co wówczas „nosili koszulę w zębach” wykrzykuje, że to oni maja monopol na miłość ojczyzny, a reszta to lemingi i resortowi.
Czy przypomina sobie Pani Dyrektor jak to się stało, ze wybory stały się nieuniknione?
Oczywiście podstawowym powodem była narastająca bezsilność reżimu komunistycznego. Władza po prostu bała się rozlewu krwi, a – co za tym idzie – opinii światowej i restrykcji z jej strony. Wobec tego 7 kwietnia 1989 r. Sejm uchwalił „Ustawę o zmianie Konstytucji PRL”, wprowadzającą m.in. zapisy o Senacie, urzędzie prezydenta oraz ordynacjach wyborczych do Sejmu i Senatu. 13 kwietnia Rada Państwa wyznaczyła termin wyborów na 4 i 18 czerwca 1989 r.
Kilka dni później, zgodnie z ustaleniami Okrągłego Stołu, nastąpiła legalizacja NSZZ "Solidarność" (17 kwietnia 1989 r.) i NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność" (20 kwietnia 1989 r.).
A jak ocenia Pani osiągnięte wyniki dokonanej elekcji? Czy kompromis z władzą był konieczny?
Komitet Obywatelski nie był jedyną formacją opozycyjną, która zdecydowała się na uczestnictwo w wyborach do parlamentu. Podobną decyzję podjęli także przywódcy części opozycyjnych partii politycznych, wśród których największym potencjałem dysponowała Konfederacja Polski Niepodległej. Natomiast radykalne skrzydło opozycji, obejmujące m.in. Solidarność Walczącą, Federację Młodzieży Walczącej oraz Liberalno-Demokratyczną Partię „Niepodległość”, wezwało do bojkotu wyborów. Ugrupowania te – odrzucające okrągłostołowy kompromis z komunistami oraz wszystkie jego efekty – żądały odsunięcia PZPR od władzy i przeprowadzenia całkowicie wolnych wyborów parlamentarnych. Ich zwolennicy do dziś lansują tezę o dokonanej wówczas zdradzie. Nie podzielam ich poglądu, o czym już mówiłam.
Czy według Pani Dyrektor Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Bronisław Komorowski ma rację lansując dzień 4 czerwca jako Święto Wolności?
Jak najbardziej! Wybory zakończyły się wielkim zwycięstwem Solidarności. Jego rozmiary zaskoczyły nie tylko komunistów, ale także stronę solidarnościowo-opozycyjną. Frekwencja w wyborach czerwcowych wyniosła 62 procent, zatem – jak na polskie realia – była ogromna. To wydawało się niepojęte. Ale też uświadamiało, jak finezyjne było zwycięstwo. Ostatecznie więc kandydaci Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” uzyskali w wyborach 260 miejsc w 560-osobowym Zgromadzeniu Narodowym. Rok 1989 obfitował w przełomowe wydarzenia, ale dla historyków nie ulega już dziś wątpliwości, że najważniejszym z nich były wybory do parlamentu z 4 czerwca.
Tak wiec wobec propozycji wprowadzania w Polsce dnia wolnego podczas innych świąt (Wielki Piątek, Wigilia, Zaduszki), które świętami już de facto są, to wydarzenie, które – miejmy nadzieję – na zawsze zmieniło polską rzeczywistość w pełni uzasadnia ogłoszenie jego dnia ŚWIĘTEM WOLNOŚCI – NIEKONIECZNIE POŁĄCZONYM Z DNIEM WOLNYM OD PRACY.
Bardzo dziękujemy Dominice i Pani Teresie za udzielenie wywiadu. Można się wiele z niego dowiedzieć. Jeśli ktoś ma swoje spostrzeżenia dotyczące wyborów z 1989 roku, chętnie umieścimy je na naszym blogu.
Dominika wysłała nam wywiad z panią Teresą Łukaszczuk- nauczycielką języka polskiego, Dyrektorką Szkoły Podstawowej w Żabikowie na temat wyborów, które odbyły się 4 czerwca 1989r.
Pani Dyrektor, czy zechciałaby Pani porozmawiać ze mną na tematy polityczne? Fragment wypowiedzi Lecha Wałęsy, który znalazłam bardzo mnie – racji tego, że jestem sportsmenką – zainspirował…
Wprawdzie nie zajmuję się tym zawodowo, ale nie zwykłam odmawiać uczniom z racji zawodu, który wypełniam. Chętnie z tobą porozmawiam tym bardziej, ze dzisiejsze oceny tych wydarzeń są bardzo zróżnicowane.
Proszę więc o kilka opinii na ich temat. Z powodu młodego wieku nie mogę tego pamiętać.
Zaczynasz niezbyt fortunnie, ale pytaj, a ja pominę milczeniem aluzję do mego wieku i skupię się na meritum. Nie jestem wprawdzie historykiem, ale dokładnie pamiętam te wydarzenia a zwłaszcza komunikat aktorki Joanny Szczepkowskiej ogłoszony w telewizji, że właśnie w Polsce skończył się komunizm. Pamiętam też plakat wyborczy Komitetu Obywatelskiego z wizerunkiem kowboja i napisem będącym tytułem westernu „W samo południe” z Garym Cooperem, co miało zmobilizować elektorat do udziału w głosowaniu.
I udało się?
Zdecydowanie tak! 25 lat temu, 4 czerwca 1989 r. przeprowadzono pierwszą turę wyborów do Sejmu i Senatu. Tego dnia miliony Polaków przy pomocy kartki wyborczej zlikwidowały komunistyczną dyktaturę.
Mogłaby Pani opowiedzieć pokrótce jak do tego doszło?
Wybory przeprowadzone 4 czerwca 1989 r. były rezultatem porozumienia zawartego pomiędzy władzą komunistyczną a przedstawicielami części opozycji i Kościoła podczas obrad Okrągłego Stołu. Najważniejszym jego owocem było obszerne porozumienie politycznie, nazwane – na poły ironicznie – na poły krytycznie – kontraktem stulecia. Obejmowało ono pakiet ustaleń dotyczących zarówno zasadniczej reorganizacji najwyższych organów państwowych – wprowadzenie drugiej izby parlamentu (Senat) i urzędu Prezydenta PRL – jak i kształtu ordynacji wyborczej. Strona koalicyjno-rządowa ustąpiła ze swego najistotniejszego żądania odbycia wyborów z jednej listy i na podstawie wspólnej deklaracji.
Co w tych ustaleniach uważa Pani za najważniejsze?
Po długich targach ustalono, że wszystkie miejsca w Senacie oraz 35 proc. miejsc w Sejmie obsadzonych będzie w wyniku wolnej gry wyborczej, natomiast pozostałe 65 proc. posłów zostanie wybranych z list o charakterze podzielonym między Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i jego sojuszników z marionetkowej Patriotycznej Rady Ocalenia Narodowego (w tym 35 z listy krajowej). W ten sposób komuniści zapewniali sobie, jak sądzono, „kontrolny pakiet” mandatów wystarczający do bieżącego zarządzania państwem, ale praktycznie uniemożliwiali jednostronne zmiany o charakterze konstytucyjnym wymagające 2/3 głosów. Najważniejsze jednak wydaje mi się, że do tego swoistego przewrotu ustrojowego doszło w sposób bezkrwawy. Ugruntowuję w sobie to przekonanie, kiedy dzisiaj obserwuję sytuację na Ukrainie.
Czy wybory te uważa Pani za sukces, czy też może za porażkę Polaków?
To był oczywiście ogromny sukces, choć wielu tzw. prawdziwych patriotów uważa to za zdradę i dogadanie się ówczesnej opozycji z reżimem panującym. Ja sądzę, że innego wyjścia aniżeli zastosowano po prostu nie było. Władza totalitarna – mimo braku zagrożenia ze strony „Wielkiego Brata” czyli ZSRR – dysponowała ogromną silą, co w każdej chwili mogło zakończyć się klęską i tragedią narodowa. Dziś wielu tych, co wówczas „nosili koszulę w zębach” wykrzykuje, że to oni maja monopol na miłość ojczyzny, a reszta to lemingi i resortowi.
Czy przypomina sobie Pani Dyrektor jak to się stało, ze wybory stały się nieuniknione?
Oczywiście podstawowym powodem była narastająca bezsilność reżimu komunistycznego. Władza po prostu bała się rozlewu krwi, a – co za tym idzie – opinii światowej i restrykcji z jej strony. Wobec tego 7 kwietnia 1989 r. Sejm uchwalił „Ustawę o zmianie Konstytucji PRL”, wprowadzającą m.in. zapisy o Senacie, urzędzie prezydenta oraz ordynacjach wyborczych do Sejmu i Senatu. 13 kwietnia Rada Państwa wyznaczyła termin wyborów na 4 i 18 czerwca 1989 r.
Kilka dni później, zgodnie z ustaleniami Okrągłego Stołu, nastąpiła legalizacja NSZZ "Solidarność" (17 kwietnia 1989 r.) i NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność" (20 kwietnia 1989 r.).
A jak ocenia Pani osiągnięte wyniki dokonanej elekcji? Czy kompromis z władzą był konieczny?
Komitet Obywatelski nie był jedyną formacją opozycyjną, która zdecydowała się na uczestnictwo w wyborach do parlamentu. Podobną decyzję podjęli także przywódcy części opozycyjnych partii politycznych, wśród których największym potencjałem dysponowała Konfederacja Polski Niepodległej. Natomiast radykalne skrzydło opozycji, obejmujące m.in. Solidarność Walczącą, Federację Młodzieży Walczącej oraz Liberalno-Demokratyczną Partię „Niepodległość”, wezwało do bojkotu wyborów. Ugrupowania te – odrzucające okrągłostołowy kompromis z komunistami oraz wszystkie jego efekty – żądały odsunięcia PZPR od władzy i przeprowadzenia całkowicie wolnych wyborów parlamentarnych. Ich zwolennicy do dziś lansują tezę o dokonanej wówczas zdradzie. Nie podzielam ich poglądu, o czym już mówiłam.
Czy według Pani Dyrektor Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Bronisław Komorowski ma rację lansując dzień 4 czerwca jako Święto Wolności?
Jak najbardziej! Wybory zakończyły się wielkim zwycięstwem Solidarności. Jego rozmiary zaskoczyły nie tylko komunistów, ale także stronę solidarnościowo-opozycyjną. Frekwencja w wyborach czerwcowych wyniosła 62 procent, zatem – jak na polskie realia – była ogromna. To wydawało się niepojęte. Ale też uświadamiało, jak finezyjne było zwycięstwo. Ostatecznie więc kandydaci Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” uzyskali w wyborach 260 miejsc w 560-osobowym Zgromadzeniu Narodowym. Rok 1989 obfitował w przełomowe wydarzenia, ale dla historyków nie ulega już dziś wątpliwości, że najważniejszym z nich były wybory do parlamentu z 4 czerwca.
Tak wiec wobec propozycji wprowadzania w Polsce dnia wolnego podczas innych świąt (Wielki Piątek, Wigilia, Zaduszki), które świętami już de facto są, to wydarzenie, które – miejmy nadzieję – na zawsze zmieniło polską rzeczywistość w pełni uzasadnia ogłoszenie jego dnia ŚWIĘTEM WOLNOŚCI – NIEKONIECZNIE POŁĄCZONYM Z DNIEM WOLNYM OD PRACY.
Bardzo dziękujemy Dominice i Pani Teresie za udzielenie wywiadu. Można się wiele z niego dowiedzieć. Jeśli ktoś ma swoje spostrzeżenia dotyczące wyborów z 1989 roku, chętnie umieścimy je na naszym blogu.
niedziela, 2 marca 2014
ROZMOWA NA TEMAT ZNACZENIA WYBORÓW PARLAMENTARNYCH W POLSCE, KTÓRE ODBYŁY SIĘ 4.06.1989 ROKU
Nasza koleżanka wysłała nam wywiad z Panem Andrzejem Kotyłą- nauczycielem języka polskiego i historii na temat znaczenia wyborów z 1989 roku.
Panie Andrzeju, chciałabym usłyszeć od Pana opinię na temat tego, co stało się w Polsce w czerwcu 1989 r.
A może najpierw ja zadam Ci niedyskretne pytanie?
Zgoda, ale niech mnie Pan zbyt mocno nie maltretuje, bo jestem tylko małoletnią gimnazjalistką.
Powiedz mi zatem dlaczego do tej rozmowy wybrałaś właśnie starego wiejskiego belfra, a nie np. jakiegoś polityka czy działacza ówczesnej opozycji?
Po pierwsze uważam, że może Pan w tej sprawie mieć coś ciekawego do powiedzenia, po drugie, nie jest Pan moim nauczycielem, tzn. nie uczy Pan w mojej szkole, po trzecie, jest Pan osobą piszącą do lokalnej prasy i lubię czytać Pana teksty, bo je rozumiem, no i po czwarte znam Pana od dziecka i lubię Pańskie poczucie humoru.
No dobra, przyjmuję tę argumentację ze względu na twoją szczerość, ale pod pewnymi warunkami. Nie powiesz nikomu, że jestem taki stary i nie zdradzisz, że często bywam u was w domu, o czym zresztą i tak powszechnie wiadomo. Teraz już na pewno wiem, dlaczego się mnie „czepiłaś”. Zadawaj pytania, a ja wg swojej najlepszej wiedzy i jak najjaśniej postaram się odpowiadać.
Zacznę od tego po co w ogóle są wybory?
Wiesz, był taki angielski premier, nazywał się Winston Churchill (czytaj: Łynston Czerczil) i on powiedział, że demokracja nie jest najlepszym sposobem sprawowania władzy, ale jak dotychczas, to nikt nie wymyślił lepszego. Co to jest demokracja, nie muszę ci wyjaśniać, bo uczyli cię tego już w podstawówce. W szkole też pewnie macie jakiś samorząd i przeprowadzacie do niego wybory. Przeprowadza się je w drodze głosowania, które może mieć różne formy. W starożytności np. rzucano kulkami, bo wyborcy i wybierani byli analfabetami. Teraz także wielu z nich ma kłopoty z czytaniem, zwłaszcza ze zrozumieniem. Głosowania w niedemokratycznej powojennej Polsce, określane mianem wyborów, odbywały się regularnie, lecz miały charakter fikcyjny. Od 1947 r. ich stałym elementem było fałszowanie wyników na korzyść komunistycznej władzy, jak również brak rzeczywistej wolności w dokonywaniu aktu wyborczego. Władzę w państwie sprawowała w tym czasie komunistyczna Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, otoczona uzależnionymi od niej organizacjami satelickimi, funkcjonując formalnie w formie koalicji stanowiącej Front Jedności Narodu, a następnie Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego. Oficjalne wyniki przeprowadzanych w tym czasie „wyborów” ogłaszały miażdżące zwycięstwa obozu władzy przy niemal pełnej frekwencji.
Czy to było uczciwe wobec obywateli?
Z uczciwością miało to tyle wspólnego, co głoszona obecnie przez niektórych nawiedzonych opinia, ze żyjemy w zniewolonym kraju. Było to oczywiście fałszerstwo, ale polityka i politycy rzadko kiedy posługują się pełną prawdą. Jedyną na to metodą jest korzystanie z wielu źródeł wiedzy na zasadzie łacińskiej zasady audiatur et altera pars, co w wolnym tłumaczeniu znaczy: „wysłuchajcie i drugiej strony”.
No to jak to było z wyborami czerwcowymi 1989 roku?
Przede wszystkim należy ci się wyjaśnienie, że określanie tych wyborów mianem parlamentarnych jest pewnym nadużyciem, ponieważ w Polsce nie ma żadnego parlamentu, a jest Zgromadzenie Narodowe, na które składają się Sejm i Senat. Tak się jednak utarło i trudno z tym przekłamaniem walczyć. Wybory w Polsce w 1989 roku (tzw. wybory czerwcowe, wybory kontraktowe lub wybory do Sejmu kontraktowego) odbyły się w dniach 4 i 18 czerwca 1989. Zostały przeprowadzone w wyniku i na zasadach uzgodnionych w trakcie rozmów Okrągłego Stołu, który dzisiaj jest ostro krytykowany przez skrajnych polityków prawicy, bo nie ma skrajnej prawicy, są tylko skrajni jej politycy. Prawica natomiast jest i bardzo dobrze, bo w Polsce jest miejsce i dla prawicy i dla lewicy i dla centrum. W Polsce jest miejsce i dla Polaków, i dla Żydów, i dla Tatarów, i dla Niemców, i dla wyznawców Allacha, Buddy oraz innych religii i narodowości. Bo Polska nie jest tylko dla Polaków – tak się wydaje tym, którzy znajdują się w błędzie. Poza Polską żyje ponad 10 milionów Polaków i nikt ich tam nie dyskryminuje.
Wróćmy do omawianych wyborów. Jakie były ich wyniki?
Były to pierwsze częściowo wolne wybory w historii Polski po II wojnie światowej. Przedstawiciele niedemokratycznych władz komunistycznych Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej zagwarantowali rządzącej „koalicji”, obejmującej PZPR i jej satelitów, obsadę co najmniej 299 (65%) miejsc w Sejmie. Pozostałe mandaty poselskie w liczbie 161 (35%) zostały przeznaczone dla kandydatów bezpartyjnych. Walka o te miejsca oraz walka o wszystkie mandaty senatorskie (100) miała charakter otwarty i demokratyczny. Do ubiegania się o nie dopuszczeni zostali również przedstawiciele różnych środowisk opozycji demokratycznej, jednocześnie o te mandaty konkurowali także kandydaci jawnie wspierani lub nieformalnie popierani przez obóz władzy, reprezentanci różnych organizacji społecznych i zawodowych, osoby niezależne. Wybory te zakończyły się zdecydowanym zwycięstwem opozycji solidarnościowej zorganizowanej wokół Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie. Kandydaci wspierani przez KO uzyskali wszystkie (161) mandaty przeznaczone dla bezpartyjnych, a także 99% miejsc w Senacie. Jednocześnie obóz PRL-owskiej władzy poniósł porażkę, przy czym za najbardziej prestiżową klęskę uznano przegraną niemal wszystkich kandydatów z tzw. listy krajowej, obejmującej większość przywódców reżimu. W wyniku wyborów czerwcowych Polska stała się pierwszym państwem tzw. bloku wschodniego, w którym przedstawiciele opozycji demokratycznej uzyskali realny wpływ na sprawowanie władzy. Wybory te są uznawane za moment przełomowy dla procesu przemian politycznych w Polsce, zapoczątkowały nagłe i zdecydowane przyspieszenie transformacji ustrojowej. W ich wyniku wybranych zostało 460 posłów na Sejm PRL oraz 100 senatorów do nowo utworzonego Senatu PRL. Był to niewątpliwie śmiertelny cios dla komunistycznej dyktatury zwanej sarkastycznie dyktaturą proletariatu.
Co się stało potem?
Długo by o tym mówić. Premierem został zmarły niedawno Tadeusz Mazowiecki i był to pierwszy powojenny niekomunistyczny Prezes Rady Ministrów A potem? Potem Polacy starym zwyczajem zniweczyli zarówno obrady Okrągłego Stołu, jak i wyniki wyborów czerwcowych. Politycy prawicy dzisiaj uznają je za zdradę narodową. A co z tych demokratycznych przemian ma polski robotnik, rolnik – tzw. prosty obywatel? Musiałabyś ich zapytać.
Dziękuję Panu za rozmowę.
Proszę bardzo, polecam się na przyszłość, tylko pamiętaj o naszych tajemnicach.
Bardzo dziękujemy za nadesłaną rozmowę. Jeśli ktoś by chciał się podzielić swoją wiedzą na temat wyborów z 1989 roku- chętnie umieścimy je na naszym blogu .
Panie Andrzeju, chciałabym usłyszeć od Pana opinię na temat tego, co stało się w Polsce w czerwcu 1989 r.
A może najpierw ja zadam Ci niedyskretne pytanie?
Zgoda, ale niech mnie Pan zbyt mocno nie maltretuje, bo jestem tylko małoletnią gimnazjalistką.
Powiedz mi zatem dlaczego do tej rozmowy wybrałaś właśnie starego wiejskiego belfra, a nie np. jakiegoś polityka czy działacza ówczesnej opozycji?
Po pierwsze uważam, że może Pan w tej sprawie mieć coś ciekawego do powiedzenia, po drugie, nie jest Pan moim nauczycielem, tzn. nie uczy Pan w mojej szkole, po trzecie, jest Pan osobą piszącą do lokalnej prasy i lubię czytać Pana teksty, bo je rozumiem, no i po czwarte znam Pana od dziecka i lubię Pańskie poczucie humoru.
No dobra, przyjmuję tę argumentację ze względu na twoją szczerość, ale pod pewnymi warunkami. Nie powiesz nikomu, że jestem taki stary i nie zdradzisz, że często bywam u was w domu, o czym zresztą i tak powszechnie wiadomo. Teraz już na pewno wiem, dlaczego się mnie „czepiłaś”. Zadawaj pytania, a ja wg swojej najlepszej wiedzy i jak najjaśniej postaram się odpowiadać.
Zacznę od tego po co w ogóle są wybory?
Wiesz, był taki angielski premier, nazywał się Winston Churchill (czytaj: Łynston Czerczil) i on powiedział, że demokracja nie jest najlepszym sposobem sprawowania władzy, ale jak dotychczas, to nikt nie wymyślił lepszego. Co to jest demokracja, nie muszę ci wyjaśniać, bo uczyli cię tego już w podstawówce. W szkole też pewnie macie jakiś samorząd i przeprowadzacie do niego wybory. Przeprowadza się je w drodze głosowania, które może mieć różne formy. W starożytności np. rzucano kulkami, bo wyborcy i wybierani byli analfabetami. Teraz także wielu z nich ma kłopoty z czytaniem, zwłaszcza ze zrozumieniem. Głosowania w niedemokratycznej powojennej Polsce, określane mianem wyborów, odbywały się regularnie, lecz miały charakter fikcyjny. Od 1947 r. ich stałym elementem było fałszowanie wyników na korzyść komunistycznej władzy, jak również brak rzeczywistej wolności w dokonywaniu aktu wyborczego. Władzę w państwie sprawowała w tym czasie komunistyczna Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, otoczona uzależnionymi od niej organizacjami satelickimi, funkcjonując formalnie w formie koalicji stanowiącej Front Jedności Narodu, a następnie Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego. Oficjalne wyniki przeprowadzanych w tym czasie „wyborów” ogłaszały miażdżące zwycięstwa obozu władzy przy niemal pełnej frekwencji.
Czy to było uczciwe wobec obywateli?
Z uczciwością miało to tyle wspólnego, co głoszona obecnie przez niektórych nawiedzonych opinia, ze żyjemy w zniewolonym kraju. Było to oczywiście fałszerstwo, ale polityka i politycy rzadko kiedy posługują się pełną prawdą. Jedyną na to metodą jest korzystanie z wielu źródeł wiedzy na zasadzie łacińskiej zasady audiatur et altera pars, co w wolnym tłumaczeniu znaczy: „wysłuchajcie i drugiej strony”.
No to jak to było z wyborami czerwcowymi 1989 roku?
Przede wszystkim należy ci się wyjaśnienie, że określanie tych wyborów mianem parlamentarnych jest pewnym nadużyciem, ponieważ w Polsce nie ma żadnego parlamentu, a jest Zgromadzenie Narodowe, na które składają się Sejm i Senat. Tak się jednak utarło i trudno z tym przekłamaniem walczyć. Wybory w Polsce w 1989 roku (tzw. wybory czerwcowe, wybory kontraktowe lub wybory do Sejmu kontraktowego) odbyły się w dniach 4 i 18 czerwca 1989. Zostały przeprowadzone w wyniku i na zasadach uzgodnionych w trakcie rozmów Okrągłego Stołu, który dzisiaj jest ostro krytykowany przez skrajnych polityków prawicy, bo nie ma skrajnej prawicy, są tylko skrajni jej politycy. Prawica natomiast jest i bardzo dobrze, bo w Polsce jest miejsce i dla prawicy i dla lewicy i dla centrum. W Polsce jest miejsce i dla Polaków, i dla Żydów, i dla Tatarów, i dla Niemców, i dla wyznawców Allacha, Buddy oraz innych religii i narodowości. Bo Polska nie jest tylko dla Polaków – tak się wydaje tym, którzy znajdują się w błędzie. Poza Polską żyje ponad 10 milionów Polaków i nikt ich tam nie dyskryminuje.
Wróćmy do omawianych wyborów. Jakie były ich wyniki?
Były to pierwsze częściowo wolne wybory w historii Polski po II wojnie światowej. Przedstawiciele niedemokratycznych władz komunistycznych Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej zagwarantowali rządzącej „koalicji”, obejmującej PZPR i jej satelitów, obsadę co najmniej 299 (65%) miejsc w Sejmie. Pozostałe mandaty poselskie w liczbie 161 (35%) zostały przeznaczone dla kandydatów bezpartyjnych. Walka o te miejsca oraz walka o wszystkie mandaty senatorskie (100) miała charakter otwarty i demokratyczny. Do ubiegania się o nie dopuszczeni zostali również przedstawiciele różnych środowisk opozycji demokratycznej, jednocześnie o te mandaty konkurowali także kandydaci jawnie wspierani lub nieformalnie popierani przez obóz władzy, reprezentanci różnych organizacji społecznych i zawodowych, osoby niezależne. Wybory te zakończyły się zdecydowanym zwycięstwem opozycji solidarnościowej zorganizowanej wokół Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie. Kandydaci wspierani przez KO uzyskali wszystkie (161) mandaty przeznaczone dla bezpartyjnych, a także 99% miejsc w Senacie. Jednocześnie obóz PRL-owskiej władzy poniósł porażkę, przy czym za najbardziej prestiżową klęskę uznano przegraną niemal wszystkich kandydatów z tzw. listy krajowej, obejmującej większość przywódców reżimu. W wyniku wyborów czerwcowych Polska stała się pierwszym państwem tzw. bloku wschodniego, w którym przedstawiciele opozycji demokratycznej uzyskali realny wpływ na sprawowanie władzy. Wybory te są uznawane za moment przełomowy dla procesu przemian politycznych w Polsce, zapoczątkowały nagłe i zdecydowane przyspieszenie transformacji ustrojowej. W ich wyniku wybranych zostało 460 posłów na Sejm PRL oraz 100 senatorów do nowo utworzonego Senatu PRL. Był to niewątpliwie śmiertelny cios dla komunistycznej dyktatury zwanej sarkastycznie dyktaturą proletariatu.
Co się stało potem?
Długo by o tym mówić. Premierem został zmarły niedawno Tadeusz Mazowiecki i był to pierwszy powojenny niekomunistyczny Prezes Rady Ministrów A potem? Potem Polacy starym zwyczajem zniweczyli zarówno obrady Okrągłego Stołu, jak i wyniki wyborów czerwcowych. Politycy prawicy dzisiaj uznają je za zdradę narodową. A co z tych demokratycznych przemian ma polski robotnik, rolnik – tzw. prosty obywatel? Musiałabyś ich zapytać.
Dziękuję Panu za rozmowę.
Proszę bardzo, polecam się na przyszłość, tylko pamiętaj o naszych tajemnicach.
Bardzo dziękujemy za nadesłaną rozmowę. Jeśli ktoś by chciał się podzielić swoją wiedzą na temat wyborów z 1989 roku- chętnie umieścimy je na naszym blogu .
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)